Przygarneliśmy młodą kotkę.Od grudnia przesiadywała u nas na werandzie.Żal nam się jej zrobiło i zaczeliśmy ją dokarmiać....no i jak się domyślacie to przesiadywanie znacznie się przedłużyło. Problemem jednak jest noc, bo wtedy nasz pies biega wolno po całym podwórku. Na początku zamykaliśmy ją w komórce, ale ,że nieco się podziębiła, zaczęła nocować w domu. Pomogło, bo po paru dniach było lepiej.Bella, bo tak ją nazwaliśmy(nasz pies wabi się Beli), sporo czasu spędza na dworze, ale zimne popołudnia zdecydowanie woli przesypiać u nas w domu.Wybaczcie ilość zdjęć,ale ,że niezbyt często raczę Was fotkami naszego zwierzyńca, więc tym razem sobie pofolgowałam.
środa, 28 lutego 2018
sobota, 24 lutego 2018
NA PRZEKÓR POGODZIE...
Za oknem szarzyzna i plucha.Od paru dni słońce skąpi nam swoich promieni.To ,że jest zimno ,to jeszcze rozumiem, ale całkiem inaczej wyglada świat , kiedy ono świeci, bez wzgledu na temperaturę. Ja postawiłam więc w dzisiejszym poście na nieco już wiosenne klimaty,kolorysyka-biel z różem przeplatana odrobiną złota.Spodobało mi sie takie połączenie, mam nadzieję ,że i Wam przypadnie do gustu.A oto co powstało. Dwie baletniczki, choć jedna z nich dzięki złotym skrzydłom nabrała nieco anielskiego charakteru.
czwartek, 15 lutego 2018
O PECHOWEJ LALCE I O ROBÓTKACH NA DRUTACH.
Pewnie większość z Was- mam, niejednokrotnie musiała naprawiać zabawki Waszych pociech.Choć ja , kiedy Natalka była jeszcze mała starałam się jej wpajać ,że każdą rzecz trzeba szanować, to czas pokazał ,że różnie z tym bywa i zdarza się ,że muszę coś sklejać, czy przyszywać. Sporadyczne to przypadki , ale jednak .Nie zawsze jest to wina mojej córci, ale czasem jej koleżanek.Efekt jest jeden-trzeba naprawiać.Jedna z lalek miała wyjątkowego pecha.Podczas naszego pobytu w Polsce , dzieci kuzynki męża, złamały Roszpunce stopę, której odłamki mój mąż wyrzucił, później odpadła jej głowa, podczas zabawy kilku dziewczynek, więc trudno szukać winnego.Ledwo ją przykleiłam a następnie oderwano jej rękę.W międzyczasie z długich włosów zrobił się wielki kołtun i biedna Roszpunka przestała być obiektem zabaw.W końcu zrobiło mi się jej żal. Najpierw zajęłam się ręką -za pomocą śruby, która z jedej strony jest przyklejona do korpusu ,z drugiej wkręcona w ramię, tak by nadal ręka mogła być ruchoma, lalka odzyskała swoją kończynę.Później przyszła pora na stopę-jako formę wykorzystałam stopę innej lalki-owinęłam ją folią i zaczełam przyklejać kawałki papierowych ręczników za pomoca kleju WIKOL. Po wyschnięciu zdjęłam gotową stopę z tamtej laki i znowu wykorzystując klej i papierowe ręczniki, przykleiłam ją do nogi Roszpunki.Z włosami poradziłam sobie , mocząc je w rozcieńczonym 1:3 płynie do płukania.Dzięki niemu zdołałam rozczesać ten "węzeł gordyjski".Później wystarczyło wypłukać włosy, dodać nieco odżywki do włosów i gotowe.No a na koniec zrobiłam jej na drutach sukienkę, taką bardziej odpowiednią na zimową porę, nieco cieplejszą :-).Roszpunka dostała też nową pościel do łóżeczka.No i znowu stała się zabawką...oby tym razem miała więcej szczęścia.
Kiedy skończyłam robić sukienusię, zabrałam się za getry dla Natalki. Pierwszy raz wykorzystałam tyle włóczek jednocześnie.Była to niezła nauka, zwłaszcza jeśli chodzi o odpowiedni naciąg włóczki.
Na dworze nadal jest zimno, szczególnie dziś, wietrznie , szaro i deszczowo-nic tylko działać i dziać :-)
Subskrybuj:
Posty (Atom)